Wybuch Rotundy w Warszawie
15 lutego 1979 roku mieszkańców Warszawy przywitała piękna mroźna pogoda. Zima stulecia nie odpuszczała. Śnieg skrzypiał pod butami przy każdym kroku, a jego zwały leżały na skraju chodników i ulic. W okolicach przejścia podziemnego wieńczącego skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi, trzeba było bardzo uważać, aby wychodząc na powierzchnię nie poślizgnąć się i nie złamać nogi.
Doskonale o tym wiedziało młode małżeństwo studentów historii Uniwersytetu Warszawskiego Magdalena i Zdzisław Kozakowie. Ich pasja naukowa potwierdzała, że historia i życie niosą nieprzewidziane przypadki.
Dochodzi godzina 12.37. W Rotundzie PKO, okrągłym budynku banku, jednym z najciekawszych architektonicznie obiektów w samym centrum miasta dobiega końca ranna zmiana. Nie ma tłoku, przed każdym okienkiem czeka zaledwie kilka osób; Stojąc przed drzwiami wejściowymi do Rotundy, zamyślony Zdzisław Kozak trzyma pod rękę swoją żonę i szykuje się, aby zaproponować jej herbatę w pobliskiej kawiarni. W tym samym momencie Rotunda pęcznieje jak bańka mydlana i następuje przerażający wybuch. Rotunda gwałtownie weypluwa z siebie kawałki szkła i metalowych konstrukcji. Szklane tafle wylatujące z ram Rotundy działają niczym nóż gilotyny tnąc okrutnie stojących na przystanku tramwajowym niczego nieświadomych ludzi. Lecące odłamki od razu przysypują „naszych studentów”. Giną na miejscu
Zapanowuje ogromny chaos. Ludzie zaczynają biegać tam i z powrotem. Nikt tak naprawdę nie wie, co się stało. Czy ktoś podłożył bombę? Czy to zamach? Czy ktoś zaplanował napad na bank jak na Dzikim Zachodzie? A przecież Warszawa to nie Dziki Zachód. Szara codzienność jest raczej nudna i nikt nie myśli tymi kategoriami.
Obraz budynku po eksplozji jest wstrząsający. Szczególnie od strony Alej Jerozolimskich i Biurowca Uniwersalu, gdzie w miejscu hali kasowej Rotundy powstaje wielki lej. Z góry zwisają elementy potrzaskanej konstrukcji. W ciągu kilku minut po wybuchu z okolicy zbiegają się ludzie. Młodzi wskakują w rumowisko i wyciągają rannych. Przywalona gruzem pracownica banku Stanisława Komoda widzi jak mężczyźni wybierają z jej kasy paczki z pieniędzmi. Protestuje. „Życie Pani niemiłe?!”-warknął jeden. Drugi dorzuca - „głupia baba – pieniędzy żałuje”. Mają miejsce przypadki kradzieży obrączek, pierścionków – nie tylko ze skarbca, ale również, o zgrozo ściąganych z palców kobiet, które zginęły w wyniku eksplozji.
Bardzo szybko na miejsce katastrofy docierają jednostki Straży Pożarnej, Milicji Obywatelskiej i wojska. Pędząc na syrenie zaczynają pojawiać się z różnych stron karetki pogotowia ratunkowego. Wiadomość o wybuchu szybko podaje radio. Ludzie tłumnie oddają krew albo służą swoimi samochodami, aby odwieźć rannych do szpitali.
Pierwszą karetką pogotowia z ulicy Hożej przyjeżdża na miejsce katastrofy Doktor Julia Borkowska-Gomez. Ofiary wydobywane z Rotundy każe układać u wejścia do podziemnego pasażu. Tutaj oddziela żywych od umarłych. Przy zrujnowanej Rotundzie szybko zjawiają się towarzysze z dzielnicowego komitetu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Żądają od lekarki wywiezienia karetkami ciał zabitych. Dochodzi do ostrej wymiany zdań. Wkrótce Milicja Obywatelska szczelnym kordonem otacza teren katastrofy, odsuwając gapiów od rumowiska.
Poszukiwania zasypanych w Rotundzie ofiar trwają 6 dni. W sobotę 17 lutego znaleziono ciała 4 osób, w poniedziałek następnych 2. Dzień później wydobyto z gruzów zwłoki ostatniej ofiary. Oficjalna informacja mówi o 45 osobach, które zginęły na miejscu. Następne 4 zmarły w szpitalu.
Wkrótce po tych wypadkach powołano zespół ekspertów do ustalenia przyczyn eksplozji. Jak stwierdzono katastrofę spowodował wybuch gazu, który wydobywał się z pękniętej rury. Przeniknął on przez grunt i dotarł do równolegle ułożonej kanalizacji telekomunikacyjnej – a stamtąd do archiwum Rotundy.
W Warszawie spekulowano na temat przyczyn eksplozji. Na pewno na katastrofę wpłynęło wiele czynników. Prawdopodobnie kanalizacja kablowa była poprowadzona zbyt blisko Rotundy. Nikt nie przejął się również tym, że w budynku czuć było gazem. Nikt nie wzywał odpowiednich służb. A skutki tych zaniedbań okazały się szczególnie tragiczne...
Dwa dni po wybuchu pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek ogłosił, że Rotunda zostanie odbudowana. Nadzór nad rekonstrukcją zniszczonego w 70% budynku powierzono jego współprojektantowi Piotrowi Zajlichowi. Odbudowa Rotundy odbywa się w błyskawicznym tempie. Bank otwarto ponownie już pod koniec października 1979 roku. Do pracy wraca większość dawnej załogi.
Po 34 latach eksploatacji szybko odbudowana Rotunda ulegała korozji. Położony naprędce beton pękał, a izolacja termiczna przestała spełniać swoje funkcje. W tej sytuacji podjęto decyzję o całkowitej rekonstrukcji Rotundy. Rozpisano międzynarodowy konkurs. Wygrała koncepcja odbudowy według projektu polskiej pracowni Gowin&Siuta. Zgodnie z nią inwestorzy zgodzili się zachować dotychczasową bryłę architektoniczną obiektu.
Zmieniła się epoka. W 2017 roku stołeczny konserwator zabytków zadawał sobie pytanie: „Czy warto walczyć z inwestorami, aby zachować w obecnej przebudowie charakter i kształt tego budynku? I czy w ogóle można w tym przypadku mówić o zabytku lub przynajmniej o miejscu pamięci?” Tutaj jednak szybko pozbył się wątpliwości... To co wydarzyło się 15 lutego 1979 roku było dla niego wystarczającym powodem do działania...
Budynek nowej Rotundy ma pełnić zarówno funkcję komercyjną jak i publiczną. Funkcje bankowe zostaną zlokalizowane na parterze i w podziemiu. Przestrzenią publiczną będzie salon miejski obejmujący pierwsze piętro budynku. Ponad 500 metrów kwadratowych powierzchni umożliwi realizację między innymi multimedialnego punktu informacji, miejsca odpoczynku, spotkań, galerii sztuki, kawiarni; Koncepcja odbudowy zakłada również, że ROTUNDA zachowa elementy charakterystyczne dla architektury modernizmu. Ponadto ROTUNDA stanie się nowoczesnym obiektem. Kamień węgielny na budowie wmurowano w połowie września 2017 roku. Prace budowlane trwają nadal.
Ten budynek znajdujący się w samym sercu Warszawy, która jest sercem Polski, dzięki zachowaniu historycznej formy na zawsze będzie niósł w sobie pamięć wielkiej tragedii.