Śmierć Prezydenta Gabriela Narutowicza
Pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości to okres burzliwy, w którym ścierają się różne idee zorganizowania odrodzonego Państwa Polskiego. Entuzjazm i chęć działania są często tak silne, że emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie ma jednak wątpliwości, co do tego, że spierającym się przyświeca jeden cel – subiektywne dobro ojczyzny – i do tego celu zdecydowani są dążyć różnymi metodami. Rodzi się jednak pytanie: czy cel uświęca środki? Czy istnieje granica, której w tym dążeniu przekroczyć nie wolno? Czy można posunąć się za daleko, tak że nawet motywacja mająca na względzie wzniosły cel nie będzie usprawiedliwieniem? Być może odpowiedź na te pytania uda się odnaleźć w historii, którą za chwilę Państwu opowiem.
Gabriel Narutowicz – uczony, inżynier. W 1895 roku przyjmuje obywatelstwo szwajcarskie, a po ukończeniu studiów pierwszą posadę otrzymuje w biurze budowy kolei żelaznej w północno-wschodniej Szwajcarii. W 1896 roku projekt biura technicznego Kursteinera, współtworzony przez Narutowicza, zostaje nagrodzony na Wystawie Międzynarodowej w Paryżu. Narutowicz zyskuje również sławę w Szwajcarii jako pionier elektryfikacji. Kieruje budową hydroelektrowni we Włoszech i Hiszpanii.
W 1907 roku zostaje profesorem w katedrze budownictwa wodnego na Politechnice w Zurychu. W 1915 roku przewodniczy międzynarodowej komisji regulacji Renu; Jest wysoko ceniony za granicą. W okresie kulminacji wojny polsko-bolszewickiej obejmuje tekę ministra robót publicznych i budownictwa. Później zostaje ministrem spraw zagranicznych. Jest umiarkowanym liberałem, filantropem, człowiekiem honoru i zasad; W atmosferze skandalu w skutek niespodziewanego obrotu spraw, zostaje wybrany przez Sejm pierwszym prezydentem odrodzonej Rzeczypospolitej. Kandydat Narodowej Prawicy – hrabia Maurycy Zamoyski przepada w głosowaniu. Sytuacja jest coraz bardziej napięta. Zaraz po wyborze Narutowicza Prawica rozpoczyna przeciwko niemu kampanię nienawiści zarzucając mu ateizm, przynależność do masonerii oraz zdobycie urzędu dzięki głosom mniejszości narodowych.
Być może nie byłoby podobnego zamieszania, gdyby wcześniej naczelnik Państwa Józef Piłsudski zgodził się kandydować na funkcję pierwszego Prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej. Był jednak świadomy, że urząd ten nie dawał realnej władzy. Dlatego wolał czasowo zejść na dalszy plan, pozostawiając pole do działania innym kandydatom – w tym Gabrielowi Narutowiczowi.
15 grudnia 1922 roku. Późnym wieczorem Stanisław Car, szef kancelarii Prezydenta omawia z prezydentem Narutowiczem plan na dzień następny. Wspomina o zaproszeniu na otwarcie dorocznego salonu sztuki w Zachęcie. Prezydent chętnie zgadza się odwiedzić wystawę; Stanisław Car proponuje wstąpić do Zachęty około godziny 12, czyli po zaplanowanej na przedpołudnie wizycie u kardynała Kakowskiego. Prezydent życzy sobie, aby szef kancelarii towarzyszył mu podczas wizyty oraz aby nie zawiadamiać policji.
16 grudnia 1922 roku. Przed wyjazdem na spotkanie z kardynałem Kakowskim, prezydent Narutowicz podpisuje akt łaski dla pewnego więźnia skazanego na śmierć. Uznaje, że to dobre posunięcie na początek prezydentury. Zaraz po tym do Belwederu przybywa jego przyjaciel Leopold Skulski. Namawia on Narutowicza na polowanie. Prezydent waha się. W końcu postanawia wstrzymać się z decyzją do wieczora. Opuszczając Belweder mówi do Skulskiego: „Pamiętaj Panie Leopoldzie, w razie nieszczęścia proszę zaopiekować się moimi dziećmi”. Na pewno Prezydent Narutowicz miał żywo w pamięci żywioną do niego nienawiść, wszelkie groźby, głuche telefony, a może nawet to, że kiedy przejeżdżał powozem na zaprzysiężenie obrzucono go dotkliwie śnieżkami. Nie ułatwiało to podjęcia oficjalnych obowiązków.
Wizyta u Kardynała Kakowskiego rozpoczyna się zgodnie z planem i trwa około pół godziny od 11.30. Jego eminencja jest przychylny wyborowi Narutowicza na urząd prezydenta. Potępia ataki środowisk prawicowych i niektórych katolickich. W czasie wizyty stwierdza również, że Narutowicz jest człowiekiem prawym i wybitnym, a uliczna gawiedź to jeszcze nie Polska. Prosi Prezydenta, aby ten wytrzymał chwilowe udręki i upokorzenia dla wspólnego dobra. Narutowicz z kolei opowiada o swoim pobycie w Szwajcarii i żali się na rozgorączkowanie rodaków. Obiecuje poprzeć starania kardynała o zawarcie konkordatu ze Stolicą Apostolską. W czasie ich rozmowy o godzinie 11.50 do kardynała przybywa marszałek Sejmu – Maciej Rataj. We trójkę zastanawiają się jak uspokoić podniecone umysły warszawiaków.
Po wizycie u kardynała Kakowskiego Gabriel Narutowicz kieruje swe kroki do Zachęty w towarzystwie szefa kancelarii Stanisława Cara. Przejazd Nowym Światem zajmuje kilka minut. Prezydent jest w znakomitym nastroju. Przechodnie na ulicy witają go z entuzjazmem.
Jest godzina 12.10 Na schodach wiodących do Zachęty gościa wita szef protokołu dyplomatycznego hrabia Stefan Przeździecki. Prezes Zachęty Karol Kozłowski dziękuje za przybycie. Zgromadzona publiczność przyjmuje Narutowicza oklaskami i wiwatami. Po drodze Narutowicz serdecznie wita się z grupą artystów – malarzy. Nic nie zwiastuje zbliżającej się tragedii.
Otwarcie salonu sztuki w Zachęcie jest jedną z większych atrakcji towarzyskich Warszawy w stosunkowo spokojnym okresie Adwentu. Wśród zgromadzonych dostojnych gości znajdują się najwyżsi przedstawiciele dyplomatyczni Wielkiej Brytanii, Włoch, Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii i wielu członków korpusu dyplomatycznego niższego szczebla.
12.12. Sala wystawowa numer 1. Prezydent wzbudza swoją osobą powszechne zainteresowanie publiki. Zatrzymuje się przed obrazem Teodora Ziomka zatytułowanym „Szron”. Nagle rozlegają się trzy szybko po sobie następujące strzały. Prezydent z wyrazem zdziwienia na twarzy słania się i upada na podłogę. Zaskoczeni, przerażeni ludzie zamierają w bezruchu... Spoglądają po sobie i raptem widzą Eligiusza Niewiadomskiego trzymającego rewolwer - „Nie będę więcej strzelać”. Po pierwszym szoku szybko obezwładniono zamachowca. Gorączkowo zaczęto szukać lekarza. Młoda poetka Kazimiera Iłłakowiczówna podtrzymuje głowę konającego Prezydenta na swoich kolanach. Jego ciało zostało tak ułożone na kanapie, aby wzrok Prezydenta nie spotkał się już ze spojrzeniem Niewiadomskiego. Niestety wszelkie próby pomocy nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Gabriel Narutowicz umiera...
Po tej przerażającej zbrodni, prawicowa prasa opisuje Niewiadomskiego jako niepoczytalnego szaleńca, tylko i wyłącznie jego czyniąc odpowiedzialnym za zabójstwo. Inne gazety, w tonie oburzenia podejmują delikatną próbę usprawiedliwienia mordercy. Gazety Endeckie wręcz głoszą pochwałę czynu Niewiadomskiego. Według nich swoją zbrodnią „ratował Polskę przed zalewem bolszewizmu”. Winnym obwołany zostaje Narutowicz, ponieważ przyjął godność urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej; Prasa anty-prawicowa natomiast lansuje wersję szerokiego spisku. Wzywa do podjęcia śledztwa i szybkiego ukarania winnych.
Zamordowanie pierwszego Prezydenta odrodzonej Rzeczypospolitej odbija się szerokim echem również za granicą. Na ręce Marszałka Sejmu Macieja Rataja spływają depesze kondolencyjne. Papież Pius XI-Achille Ratti, do niedawna Nuncjusz Apostolski w Polsce, wyraża głęboki żal z powodu tragicznej śmierci prezydenta. Duże poruszenie powstaje wśród sfer politycznych i naukowych wielu państw. Gabriel Narutowicz był postacią znaną – szanowanym dyplomatą europejskim i cenionym naukowcem. Podkreślano przy tym jego skromność i oddanie sprawom Polski. Uważano, że obowiązki związane z prezydenturą wykonywałby bezstronnie.
Kim był Eligiusz Niewiadomski? Był człowiekiem kultury i sztuki – patriotą, dla którego losy ojczyzny miały ogromne znaczenie; Już w czasach zaborów angażuje się w działalność polityczną. Regularnie kolportuje do Warszawy pisma Narodowej Demokracji za co na jakiś czas zostaje osadzony przez rosyjskie władze w Warszawskiej Cytadeli. Po kilku miesiącach zostaje zwolniony z braku wystarczających dowodów. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości z zapałem angażuje się w odbudowę Ojczyzny. Jest wziętym artystą. Projektuje między innymi polichromie w kościele św. Bartłomieja w Koninie. Wcześniej studiuje w Akademii Sztuk Pięknych w Sankt Petersburgu oraz w Paryżu. Już w wolnej Polsce opracowuje wiele koncepcji mających przyczynić się do poprawy warunków życia rodaków. Jego pomysły nie są jednak brane pod uwagę. Niewiadomski frustruje się i zraża do systemu parlamentarnego, który uważa za nieefektywny w polskich warunkach. Jest zwolennikiem rządów silnej ręki. Sam nie umie z nikim dłużej współpracować. Jest idealistą. Szybko traci złudzenia. Jego entuzjazm i uznanie dla elity Państwa Polskiego zamieniają się w nienawiść– w tym głównie do Marszałka Józefa Piłsudskiego. To właśnie na niego zamierza pierwotnie dokonać zamachu. Na szczęście okoliczności nie sprzyjają zrealizowaniu tych przerażających zamierzeń. Niestety, Niewiadomski znajduje kolejną ofiarę...
Po zamordowaniu Prezydenta Gabriela Narutowicza zostaje skazany na śmierć; Na dzień przed egzekucją w rozmowie z więziennym kapelanem mówi, że „w ten sposób chciał przemówić do narodu, aby go poruszyć, zbudzić, a nie miał sposobu”.
Kilkanaście godzin później, w styczniowy zimny poranek wyrusza w asyście żołnierzy na miejsce straceń Cytadeli Warszawskiej. Nie pozwala się prowadzić, nie pozwala sobie zawiązać oczu. Idzie sam w ręku trzymając bukiet czerwonych róż. Jedne z jego ostatnich słów brzmią: „Umieram szczęśliwy, ufny, że krew moja przyczyni się do zjednoczenia wszystkich serc ludzkich. Umieram za Polskę...”. Zostaje rozstrzelany przez pluton egzekucyjny 31 stycznia 1923 roku o godzinie 7:19 rano.
Jego pogrzeb odbywa się kilka dni później na Cmentarzu Starych Powązek w Warszawie. Kiedy zakopywano trumnę, ktoś rzuca do grobu Krzyż Walecznych. Wśród kwiatów i wieńców z biało-czerwonymi narodowymi szarfami na jednej z nich widnieje napis: „Od Polek z Ameryki – cześć nieśmiertelnemu”. Ktoś intonuje Rotę. Przed grobem stoją warty honorowe studentów i kombatantów. Przez wiele dni przychodzą patriotyczne pielgrzymki, a w kościołach odprawia się msze święte za duszę rozstrzelanego Eligiusza N. (en).
Jak zatem odpowiedzieć na postawione we wstępie tej historii pytania? Czy kierując się dobrem ojczyzny można postąpić o krok za daleko? Są tacy, którzy odpowiedzą: „tak” i to pewnie oni po dziś dzień zapalają znicze na grobie Eligiusza Niewiadomskiego.
A co Państwo o tym sądzą?...