Opis szlaku na Łysiec z Trzcianki
Podejście na Górę Świętego Krzyża rozpoczynamy w Trzciance, gdzie szlakiem koloru czerwonego możemy wędrować w ciszy i spokoju. Jedynym problemem, który musimy rozwiązać, jest brak parkingu, a nawet dobrego miejsca do zatrzymania auta. Wejście na ścieżkę przyrodniczą Świętokrzyskiego Parku Narodowego zlokalizowane jest bowiem w pół drogi między dwoma przystankami busów, na zakręcie ruchliwej drogi wojewódzkiej z Kielc do Ostrowca Świętokrzyskiego.
Najlepszą opcją jest bus turystyczny, który za symboliczną złotówkę wozi chętnych ze Świętej Katarzyny przez Hutę Szklaną do Nowej Słupii i z powrotem. Jeśli dysponujemy własnym autem, optymalnie będzie zostawić je na rynku w Nowej Słupii, gdzie znajduje się przystanek busów i skąd najszybciej można dostać się do Trzcianki.
Na szlaku tym zobaczymy drzewa, które choć nie stanowią odrębnego gatunku to ze względu na ich wiek i rozmiar nazywane są „mamucimi”. Mowa tu o drzewach około 40-metrowych, co odpowiada 15-piętrowemu blokowi! Obwód pnia takiego drzewa na wysokości 130 cm, czyli tzw. pierśnicy wynosi nawet 230 centymetrów. Większość z tych drzew ma ponad 200 lat! Jedno z nich, powalone pod ciężarem lodu w 2007 roku opatrzono stosownym komentarzem w formie tablicy informacyjnej ŚPN. Warto wiedzieć, że niemal połowa zwierząt występujących w tych lasach jest w jakimś stopniu uzależniona od martwego drewna. Najbardziej nomen omen jaskrawym przykładem jest zgniotek cynobrowy, którego ceglasty pancerz możemy podziwiać w powiększeniu na wystawie przyrodniczej ŚPN na Łyścu.
Świętokrzyski Park Narodowy powstał w 1950 roku jako drugi w Polsce po Białowieskim PN. Ma blisko 77 km² a jego symbolem jest jeleń szlachetny. Pozostający w granicach parku obszar ochrony ścisłej Chełmowa Góra jest zaś najstarszy spośród polskich rezerwatów. Utworzono go w 1920 roku, aby chronić modrzew polski (larix polonica racib). Skrót racib. albo RAC pochodzi od nazwiska prof. Mariana Raciborskiego, który odkrył szyszki tego gatunku koło Jarosławia nad Sanem. To właśnie stanowiska modrzewia polskiego stanowiły bazę budulcową dla kościółków drewnianych pw. św. Wojciecha w Kielcach i Sandomierzu. Szablasty przekrój tego drzewa jest charakterystyczny dla stanowiska na Chełmowej Górze, gdzie rośnie na ok. 183 hektarach.
Po około 50 minutach docieramy do klasztoru Świętego Krzyża – najstarszego polskiego sanktuarium, do którego pielgrzymowano przez setki lat jako do polskiego Santiago de Compostela. Aż do potopu szwedzkiego i splądrowania klasztoru przez Szwedów oraz zbeszczeszczenia krypt grobowych, w tym tej należącej do Jeremiego Wiśniowieckiego przez Kozaków. Potem już częstochowska Jasna Góra, opromieniona sławą swych obrońców, widowiskowo pokazanych w „Potopie” Jarzego Hoffmana wg. Henryka Sienkiewicza – przejęła palmę pierwszeństwa.
Według legendy, pierwszy drewniany kościółek postawiła księżna Dąbrówka z dynastii Przemyślidów, żona Mieszka I, matka Bolesława Chrobrego, nazywana Matką Chrzestną Polaków. Ponoć drewno pozostałe po rozebraniu tej świątyni posłużyło do budowy organów kościoła świętokrzyskiego, który spłonął w 1777 roku wraz
z polichromiami bizantyjsko-ruskimi, fundacji króla Władysława Jagiełły. Obecny kościół jest trzecim, wybudowanym na tym samym miejscu. Za fundatora uważa się opata benedyktyńskiego Józefa Niegolewskiego a za projektanta (budowniczego) jezuitę, ks. Karśnickiego vel Karsznickiego.
Kto założył świętokrzyskie sanktuarium, lokując tu bezcenne relikwie? Odpowiedzi są różne. Według legendy, drzewo Krzyża świętego podarował królewicz Emeryk węgierski. Według historyków, ktoś z książąt: Bolesław Wstydliwy, Władysław Łokietek.
Za Bolesławem przemawia fakt, że po najazdach mongolskich z lat 1240/41 i 1259/60 ziemia sandomierska została spustoszona. Pojawiła się zatem, potrzeba odnowy sanktuarium i doskonałą „okazją” było sprowadzenie relikwii drewna Krzyża Świętego z Węgier, skąd pochodziła św. Kinga, książęca małżonka.
Na korzyść Łokietka świadczy natomiast to, że ukrywając się u świętokrzyskich zakonników, powziął u nich dług wdzięczności. Długoletnie zmagania z biskupem krakowskim Janem Muskatą, stronnikiem czeskich Przemyślidów, a zwłaszcza z Wacławem II, królem Polski w latach: 1300-1305, pchnęły go w objęcia łysogórskich benedyktynów. Pierwszy właściciel chęcińskiej, z kolei warowni – Muskata, pochodził z zamożnej rodziny kupieckiej z Wrocławia, rodu który jako pierwszy sprowadził do Polski gałkę mus(z)katałową – drogocenną przyprawę, która swą nazwę wzięła od nazwiska rodowego Jana. Zwany „krwawym wilkiem z pastorałem” budził postrach u Małopolan. Łokietek początkowo przegrywał z nim w polu, chroniąc się w jaskinii, zwanej „Zbójecką” w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, czy właśnie w klasztorze benedyktyńskim na Łyścu.
Dopiero w 1306 r. Władysław zdołał odeprzeć siły czeskie i odebrać ważny zamek graniczny. W podziękowaniu za udzielone mu schronienie podarował benedyktynom relikwie, które miał otrzymać za pośrednictwem swojej córki Elżbiety, małżonki króla Węgier Karola Roberta. Rycerze z rodu Toporczyków mieli doprowadzić jeszcze biskupa Jana przed oblicze księcia, a od 1320 r. króla Władysława i zmusić go do złożenia przysięgi na wierność seniorowi. Przysięgę złożył ów na relikwie drewna Krzyża Świętego, które trafiły na Łysą Górę wskutek serii bogobojnych darów.
Według legendy chrześcijańskiej, Drzewo Krzyża odnalazła w Jerozolimie cesarzowa Helena. Jej syn, Konstantyn Wielki słynał z prześladowań chrześcijan. Matka, pragnąc odkupić winy syna wybrała się z misją do Ziemi Świętej, aby odnaleźć Drzewo, na którym skonał Pan Jezus. Dotarłszy na miejsce, zleciła przekopanie wzgórza zwanego Golgotą, czyli Miejscem Czaszki. To właśnie tutaj, w towarzystwie dwojga złoczyńców dokonał żywota Mesjasz Pan.
Jak nietrudno się domyśleć, znaleziono trzy krzyże. Skąd wiedziano, który z nich należał do Jezusa? Była tam obecna śmiertelnie chora kobieta. Helena rozkazała więc, aby po kolei dotykać ją wszystkimi trzema krzyżami, wierząc, że ten właściwy będzie miał moc uzdrawiania. Rzeczywiście, trzeci z nich okazał się tym właściwym. Kobieta ozdrowiała i odzyskała siły. Symboliczną scenę uwiecznił malarz Franciszek Smuglewicz na obrazie, które znajduje się w nawie głównej kościoła po prawej stronie, patrząc od wejścia głównego do świątyni.
Święta Helena postanowiła podzielić krzyż na trzy części. Jedną pozostawia w Jerozolimie, w Bazylice Zmartwychwstania Pańskiego, drugą zabiera do Rzymu, fundując Bazylikę Świętego Krzyża na wzgórzu laterańskim. Trzecia trafia do Bizancjum (Konstantynopola). Cesarz Konstantyn, olśniony matczynym znaleziskiem wydaje edykt tolerancyjny, zwany mediolańskim (313 r.), który stanowił punkt zwrotny w historii chrześcijaństwa. Edykt ten zakończył prześladowania za wiarę, głosząc wolność religijną na terenie całego Cesarstwa.
Depozytariuszem rzymskich relikwi jest papież Sylwester II. Przechowuje je do końca swoich dni. Następnie pieczę sprawuje nad nimi Sylwester III i to on, prawdopodobnie ofiarowuje relikwie królowi Węgier Stefanowi Wielkiemu, a ten powierza je swojemu synowi. Emeryk, jak wiemy był tym królewiczem, który polował w lasach łysogórskich przed domniemanym ślubem z córką księżnej Dąbrówki.
Według legendy, ukazał mu się anioł, który nakazał oszczędzić jelenia, będącego obiektem zainteresowań łowieckich Emeryka. Uwagę królewicza zwrócił potężny słup światła, jaki bił od poroża jeleniowego. W koronie zwierzęcia, w sposob cudowny obecny był podwójny krzyż patriarszy, zwany karawaką. Jak się okazało, był to znak dla młodego księcia, który postanowił ofiarować, noszony na piersi pektorał klasztorowi łysogórskiemu.
Odtąd stał się on „magnesem”, przyciągającym rzesze wiernych, od prostego, okolicznego ludu do samych monarchów: Kazimerza Wielkiego, który jako pierwszy określił wzgórze mianem Świętego Krzyża, czy Władysława Jagiełły, który pielgrzymował tutaj, co najmniej dziewięciokrotnie. Do potopu szwedzkiego „Jasna Góra”, czyli najważniejsze polskie sanktuarium znajdowało się właśnie na Łyścu.
Źródła:
VaticanNews.va
wiedza własna :)